Artykuł z Gazety Białostockiej, który ukazał się 25 sierpnia 1962 roku.
Na przesyłce prasy radzieckiej, kierowanej do KP z Warszawy czytam adres - "Mońki, pow. Grajewo" - omyłka?.
W stolicy znają Mońki od strony aprowizacyjnej: masło, jaja, kury. Męcząca podróż koleją, bieg z wywieszonym językiem, byleby w porę dopaść rynku, zawzięty targ, kosze, bańki, węzełki i worki... Gdzieżby człowiek miał czas i ochotę rozglądać się na boki i cokolwiek dostrzegać. Wróci do Warszawy powie sąsiadce, że był w takiej tam dziurze i... urzędniczce nawet ręka nie zadrży, gdy pisze mylny adres: - "Mońki pow. Grajewo"
Handlarze nigdy nie byli rzetelnymi informatorami, obchodzą ich przecież rynek i ceny. Inaczej dziennikarze. Rzadko zaglądają na targ, mają więc możność spostrzegać wszystko inne. Z przyjemnością też ulegają wrażeniom, szczególnie, gdy wrażenia te skłaniają do refleksji: - Było kartoflisko, teraz stoi tu gmach. Prezydium Powiatowej Rady Narodowej, a wokół niego piętrowe budynki mieszkalne. Było skąpe pastwisko, a obecnie wznosi się na nim nową siedzibę Komitetu Powiatowego partii. Całość przyjemna dla oka. Tym bardziej, że gospodarze powiatu dbają o czystość i porządek. Wytyczyli nowe ulice z krawężnikami i chodnikami. Wszędzie solidne domki mieszkalne i dużo, dużo zieleni. Oczywiście handlarze z Warszawy omijają tę część miasta.
Widok murowanych Moniek, to tylko zewnętrzny przejaw miejscowego życia, dowód jego prężności i niemałych ambicji mieszkańców.
Dawniej było tu kilkadziesiąt drewnianych domków i ów sławetny rynek, ściągający "turystów" aż z Warszawy. To dla nich konduktorzy PKP zdobyli się na dowcip i obwieścili głośno: - "Mońki centralne - wysiadać".
Kiedyś w Mońkach wysiadł organizator partyjny, by przygotować utworzenie organizacji powiatowej w nowym powiecie. Aż jęknął z rozpaczy na widok wsi, do której pchnął go rozkaz partyjny. Zrobił ze dwadzieścia kroków w lewo i wyszedł na rżysko. Z drugiej strony osiedla droga urwała się w kartoflisku. Siąpił jesienny deszczyk. Organizator partyjny jął rozglądać się za siedzibą przyszłego Komitetu Powiatowego.
Jego następcy nie mieli w Mońkach lekkiego żywota. Cechą charakterystyczną ich działania było bezustanne miotanie się od akcji do akcji i ciągłe poszukiwanie ludzi do pracy. Chętnych było niewielu. A i ci, co zdecydowali się "zaczepić" w Mońkach, dojeżdżali tu z Białegostoku. Wieczorem Mońki pustoszały. Do pracy w terenie pozostawali instruktorzy KP i sekretarze.
Te wszystkie bloki i domki jednorodzinne, które sprawiają tak przyjemne wrażenie i dzięki którym Mońki awansowały do rangi miasteczka, mają dla powiatu jeszcze inne znaczenie. Oto skończyła się dzięki mieszkańcom, prawdziwa wędrówka pracowników. Ludzie zostali "przywiązani" do swego miejsca pracy. Urzędnicy przestali uchylać się od wyjazdów w teren. Zaistniały warunki do rozpoczęcia normalnej pracy, jak w każdym przyzwoitym powiecie. Najbardziej chyba zmianę tę odczuli kierownicy partyjni i państwowi. Przestali bowiem być sami. Problem braku kadr, nie spędza już snu z powiek działaczom powiatowym. Mogli wreszcie rozpocząć bardziej systematyczną działalność, mogli od łataniny i wiązania rwących się stale nici, przejść do rozwikływania głównych wątków powiatowego kłębka. Dwa z nich posiadają szczególne znaczenie: budowa silnej liczebnie i prężnej w działaniu powiatowej organizacji partyjnej oraz aktywizacja społeczno-gospodarcza regionu. Oba te wątki są tak ze sobą splecione, mają tyle wspólnych węzłów, że nie sposób ich rozwijać oddzielnie.
Rozmowa z I sekretarzem KP PZPR w Mońkach tow. Jakoniukiem urywa się co chwila. Stale ktoś puka, otwiera drzwi i rzuca swoje - czy można? Następują pytania i odpowiedzi. Nie zawsze wyławiam z nich zrozumiały dla siebie sens. Coś niecoś jednak notuję i powstaje z tego szkic reportażu o dniu pracy sekretarza KP. Czym to on się się interesuje? I żniwami, i skupem młodych ziemniaków, i budową drogi, i setką innych spraw, których w żadnym powiecie nigdy nie brak.
-Czy dobrze, że wszystko to zaprząta uwagę sekretarza? Czy jest to właściwy styl pracy, mający ułatwić realizację podstawowych zadań? A jeżeli sekretarz, rozmienia się przy tym na drobne, gubi się i traci?
Wątpliwości pozostają wątpliwościami. Odpowiedź na nie może dać jedynie głębsze poznanie warunków w jakich wypadało działać sekretarzowi KP. Czy może on lekką ręką odsunąć od siebie to wszystko, z czym ciągną do niego członkowie jego organizacji? Czy potrafiłby znaleźć wspólny język z aktywem, unikając tego, czym ów aktyw żyje? Jest też jeszcze jeden powód takiego, a nie innego stylu pracy sekretarza KP w Mońkach - powiat ten wciąż jeszcze znajduje się w stadium rozruchu. Ów stan charakteryzuje się tym, że (podobnie, jak w zbudowanej tylko co fabryce) wszystko wymaga dopasowania i zgrania. Powstają nowe organizacje partyjne. Młodzi stażem towarzysze stawiają pierwsze kroki na niwie partyjnego działania. W stosunkowo niedawno utworzonych instytucjach powiatowych nie wszystko jeszcze dopięto, jak to się mówi, na ostatni guzik. I wreszcie sprawa ostatnia - potrzeba aktywizacji społeczno-gospodarczej wymaga od sekretarza i nie tylko od niego, szczególnej rzutkości i uważnego wnikania we wszystko.
*
Po dwóch godzinach pobytu w gabinecie sekretarza KP zrozumiałem więcej. Dokonałem mianowicie odkrycia, że owe zajmowanie pozornie cudzymi sprawami, znakomicie ułatwia poznanie ludzi, ich zalet i wad. W powiecie, gdzie problem kierowania właściwych ludzi na właściwe miejsce jest wciąż żywy i aktualny, owa znajomość ma szczególnie wielkie znaczenie. Bez niej nie do pomyślenia byłaby prawidłowa polityka kadrowa, owe awansowanie lepszych, zdolniejszych, uczciwszych i pracowitrzych i zastępowanie nimi obiboków, różnej maści cwaniaków i urzędniczych opryszków.
Kiedy do sekretarza przychodzi człowiek w poplamionej bluzie i z przejęciem woła o interwencję, bo jakiś chłop się uparł i nie pozwala zająć pod drogę, nie jego zresztą, skrawka ziemi, to wiem na pewno, że sekretarzowi ów wypadek posłuży również do lepszego poznania kierownika Wydziału Dróg i Komunikacji.
Z jaką łatwością sekretarz rozprawia o ludziach z terenu. - Takich teraz mamy w organizacji - powiada z zadowoleniem. A ja notuję, że w Grądach mieszka tow. Toczyłowski i że nie zasypia on gruszek w popiele.
Najbliższa szkoła znajduje się w Zofiówce. Starsza dzieciarnia śmiga, aż miło do "budy". Co jednak zrobić z maluchami? Idzie tą drogą, zasmarka się z zimna, rozpłacze. Toczyłowski poradził. W Grądach, obok wzniesionej czynem społecznym remizy strażackiej, chłopi zbudowali klasę dla najmłodszych. W rezultacie powstała tu jakgdyby filia szkoły podstawowej w Zofiówce. Ładna rzecz, ciekawa. Jacyż to rozumni ludzie mieszkają w tych stronach.
*
Różnie jednak bywa. Oto w Kuleszach znikł pewnego razu staruszek, a po kilku dniach ludzie zaczęli szeptać, że owo zniknięcie musi mieć jakiś związek ze sporem o ziemię. Milicjanci "piłowali" zainteresowanych, by ci przyznali się do winy i wskazali miejsca ukrycia zwłok. Chłopi się jednak uparli i trzeba by chyba całą rezerwę MO z Białegostoku, ażeby rzecz doprowadzić do końca. Sprawę rozwiązał sołtys. Nie żeby chytrością czy jakimś podstępem próbował podejść winnych. On im do sumienia przemówił i wzbudził ludzkie uczucia. Przyznali się, zwłoki znaleziono w zaroślach.
*
Wyjedź z Moniek, miń legendarne już kartoflisko, czy rżysko, w którym urywały się monieckie ulice, a znajdziesz jeszcze jeden powód do zdziwienia. Przede wszystkim budynki. Dużo coraz więcej solidnych, murowanych, lub betonowych obór, stodół, nie mówiąc już o domach, które swym kształtem zewnętrznym jakże często przypominają podwarszawskie wille. A ziemia pozostała ta sama - piaszczysta, żytnio-kartoflana. Jeśli daje więcej niż dawniej, jeżeli rodzi obficiej, to znak to widomy, że jej synowie zabrali się do pracy nie na żarty.
-Ustrój - rzekł lapidarnie mi towarzyszący instruktor
-I świadomość - dodałem mając na myśli cały ów złożony proces kształtowania postawy obywatelskiej, w którym i on, instruktor, i jego towarzysze z KP, i działacze z rad narodowych, i setki członków partii rozsianych na terenie powiatu posiadają swój chlubny udział.
*
Przecież nie tak dawno, może dziesięć - jedenaście lat temy, odbył się w Goniądzu proces, który wywołał śmiech w całym niemal województwie.
Ludzie chcieli jechać do Ameryki, wyobrażali ją sobie jako raj na ziemi, a obfite paczki z ciuchami od rodaków zza Oceanu pogląd ów potęgowały. To nic, że chłopek z monieckiego nie zna angielskiego i nie ma żadnego fachu. To nic, że w USA na rynku pracy istnieje ostra konkurencja, z której zwycięsko wychodzą silniejsi i lepiej przygotowani do posługiwania się współczesną techniką. Starzy ludzie od pługa zapragnęli raju, a kilku miejscowych hochsztaplerów nie omieszkało z tego skorzystać. Brali więc od miejscowych forsę i obiecywali, że któregoś dnia przyleci po nich samolot. Żeby zaś cała impreza wyglądała wiarygodniej, zalecali niektórym większą dbałość o wygląd zewnętrzny.
-Kupta se kapelusz, bo w maciejówce nie wypada się pokazać w Nowym Jorku - radzili. Po kilku miesiącach doczekali się słonych wyroków. Szkoda, że nie pisywał wtedy Kibic z "Kulis". Miałbym teraz - paluszki lizać. Warto dodać, że dziś cwaniakom już się nie dzieje. Chodzi jeden z ukradzionymi kwitami za podatkiem, ale go sami chłopi nakryli. Nie te czasy, nie te ludzie...
*
Mońki w rozruchu. O procesie goniądzkim zdołano już dokładnie zapomnieć. Nowe sprawy zaprzątają bez przerwy ludzi. Trzeba domy budować, trzeba z hektara więcej zboża wybierać, trzeba drogi doprowadzić do przyzwoitego stanu, żeby syn nie rozbił się WFM-ce i buraki dotarły na dworzec bez zrywania koni.
Jada więc wozy z kamieniem - setkami. Ciągną więc ludzie z łopatami - tysiącami. Przybywa dróg, przybywa bruku. W zeszłym roku zrobili chłopi czynem społecznym 22 km dróg brukowych, a w tym roku do lipca - 10. Za lat kilka nie będzie już polnych traktorów. Może wtedy urzędniczka w Warszawie napisze na przesyłce do KP prawidłowy adres - Mońki, pow. moniecki?
*
Czyny społeczne to jedno z głównych ogniw, które mocno uchwycił moniecki Komitet Powiatowy partii. Dzięki nim w ciągu ostatnich 3 lat w 80 wsiach wybrukowano ulice. Teraz przyszła kolej na świetlice. Dwie już budują: w Kramkówce i Boguszewie. Ale plany na dalsze lata są śmielsze - "co roku sześć nowych świetlic". Pomnóżcie sześć razy, dajmy na to, cztery lata, a otrzymacie mocną bazę rozwoju życia kulturalnego.
Mońki w rozruchu. Motorniczym nie jest jednak tylko pierwszy sekretarz KP. W ciągu ostatnich lat wyłoniła się tu bowiem poważna grupa działaczy z prawdziwego zdarzenia. Oni właśnie, dając z siebie wszystko, przyczyniają się do kształtowania oblicza nowych Moniek. Z satysfakcją słuchałem ich wystąpień na ostatniej powiatowej konferencji sprawozdawczo-wyborczej. Były śmiałe i trafne. Były optymistyczne.
Prezes PZKR tow. Korolczuk jest członkiem Egzekutywy KP. To on właśnie na konferencji powiedział, że KP powinien dążyć do tego, by w każdej wsi działał na razie choć jeden członek partii - społecznik i przodujący rolnik. Taki co potrafi za sobą pociągnąć do dobrego całą wieś. Taki jak na przykład tow. Szorc z Wiszowatych, który dniami i nocami zachęcał sąsiadów do kupna maszyn rolniczych i ostatecznie dopiął swego.
Oby w każdej wsi działał choć jeden towarzysz Szorc. To się już dokonuje. W Wiszowatych działa Szorc, w Grądach Toczyłowski, w Kuleszach Gawędzki a w Mocieszy - Siwiec.
*
Od czasu, gdy w Mońkach wysiadł z pociągu pierwszy organizator powiatowej organizacji partyjnej, w pobliskiej Biebrzy upłynęło dużo wody. Pierwszy w Mońkach sekretarz KP zgryzł się, nie tylko z powodu nędznych warunków bytowych. Bodaj więcej, niż złe spanie i jedzenie, dokuczał mu stan partii w powiecie. Te półtorej setki towarzyszy, którzy administracyjnie przeszli do Moniek z powiatu białostockiego, to było wszystko, czym dysponował, przystępując do batalii o postęp. Biadolił, narzekał? Chyba tylko przed sobą. Na zewnątrz bowiem był sekretarzem KP. A ci, wiadomo, muszą być twardzi jak skała. Ponoć ludzkie słabości nie licują z ich stanowiskiem.
Teraz już nie ma powodów do narzekań. W Końcu 1959 roku organizacja powiatowa zwiększyła się o pięciuset towarzyszy, a obecnie przekroczyła liczbę 1000. Wśród tego tysiąca wielu, coraz więcej jest takich, jak Szorc, czy Gawędzki. Zaś na szczeblu powiatu działają prawdziwe "filary" organizacji: Korolczuk, Cimochowicz, Siemionkowicz, Malasiński, Michalski. Są członkami egzekutywy KP, prawdziwymi członkami, takimi co nie wahają się wygarną sobie prawdy w oczy, a kiedy trzeba - nie dospać kilku nocy z rzędu.
Każdy z członów Egzekutywy KP działa w innym środowisku Tow. Siemionkowicz śród młodzieży, Korolczul "kręci" kółka, Malasiński jest zastępcą Przewodniczącego PRN, Michalski - kierownikiem PGR, a Cimochowicz działa przede wszystkim wśród nauczycieli, gdyż jest inspektorem monieckiego Inspektoratu Szkolnego. Fakt, że obecnie co trzeci nauczyciel w powiecie jest członkiem partii ma swoją wymowę. Hasło Inspektoratu: - "ideologia w życiu szkoły na co dzień" - również.
*
Mońki będące w rozruchu osiągnęły dosyć wysoki poziom życia społeczno-gospodarczego. Pod wielu względami pozostawiają na tyle stare powiaty o bogatszych tradycjach i większym doświadczeniu kierowniczego aktywu i organizacji partyjnych. Dowodzi tego chociażby rozmach czynów społecznych, lub też liczba traktorów pracujących w kółkach rolniczych. Jest ich obecnie 42, a fakt zakupienia w tym roku przez rolników 15 traktorów, pozwala przypuszczać, że mechanizacja gospodarki rolnej w pow. monieckim będzie i nadal odbywać się w szybkim tempie. Wszystko to świadczy o tym, że tak zwany etap rozruchu dobiega w powiecie końca. Wymaga to rzecz jasna, odpowiedniego dostosowania metod działania partyjnego, by w następnym okresie rozwoju powiatu, działać równie owocnie jak dotąd. Owe dostosowywanie do zmieniających się warunków trwa od ostatniej konferencji sprawozdawczo - wyborczej. Oto Egzekutywa KP poczyniła starania, by zaaktywizować wszystkich członków instancji. W tym celu zaczęto informować ich o tematyce obrad plenarnych KP i proszono o zapoznawanie się z problemami. Efekty tego zwrotu były nad wyraz pomyślne. Wzrosła aktywność członków KP. Zanosi się na to, że w Mońkach przybędzie dalszych kilkadziesiąt "rąk" do pracy. Chyba z tego właśnie względu maleje rola instruktorów. Jest ich tu tylko czterech.
Nowy budynek, do którego we wrześniu przeniesie się Komitet Powiatowy, sprawia przyjemne wrażenie. - Czy będzie on jednak właściwie wykorzystany? W oczach tow. Jakoniuka dostrzegłem pytanie - o co chodzi?
-O pracę ideologiczną. O wykorzystanie do niej pomieszczeń KP. Wszak późnym popołudniem dom partii pustoszeje. Tak jest w Mońkach i gdzieś indziej. Czy nie można by owe popołudnia i pusty budynek wykorzystać do pracy ideologicznej.
- Jak?
Chociażby poprzez zorganizowanie klubu. Różne dziś powstają kluby. Najczęściej do gry w brydża. Czy klub dyskusji politycznej, bo tak byśmy go nazwali, nie byłby pożytecznym miejscem rozrywki, kształcenia i oddziaływania na bezpartyjnych? Dom partii pasuje do tego jak ulał. Mogłaby być przy tym kawa, koniecznie jednak musiałaby tam panować swobodna i nieskrępowana atmosfera - warunek żywej, niewymuszonej dyskusji.
- Taki klub w powiatowym domu partii - medytowałem już sam wracając z KP na dworzec - byłby chyba bardzo pożyteczny w życiu organizacji i powiatu, w okresie, który nieuchronnie nastąpi po etapie burzliwego rozruchu.
Niestety podpis autora artykułu jest nieczytelny.